Jeżeli ktoś myśli, że sportowcy nie piją piwa to są w
błędzie, tak samo jak mówiąc, że sport to zdrowie. Amatorski na pewno, ale
wyczynowy już nie. Ktoś może mnie oskarżyć, że on trenuje tyle lat i nie pije w
ogóle alkoholu. OK wiem, że tak jest, znam takie osoby, ale zawsze są
odstępstwa od normy. Nie chcę też pisać,
że grupa sportowców to krąg alkoholików i osób nieradzących sobie z życiem. Tym tekstem nie chcę nikogo obrazić ani
oczernić. Ja piłem piwo gdy trenowałem, ale widziałem kiedy i jak, no może nie
zawsze…
Po pierwsze dla mnie piwo to nie alkohol, po drugie
nazywając kogoś sportowcem mam namyśli osobę, która jest świadoma tego co robi,
może poszczycić się osiągnięciami na arenie polskiej jak i
międzynarodowej, poświęca się swojej
dyscyplinie codziennie. Lubię każdą aktywność fizyczną i zachęcam do niej
każdego, ale nikt mi nie wmówi, że piłkarz trenujący 2 razy w tygodniu i
kąpiący piłkę w lidze okręgowej to sportowiec. No sorry, Pan Heniu, który
jeździ codziennie do pracy rowerem to też sportowiec?? No ale odbiegam od
tematu, po trzecie podczas lat treningu ciało sportowca uzależnia się od
jednego związku, od endorfin czyli hormonu szczęścia. Wytwarzany jest on po
ciężkiej pracy treningowej, aby eliminować ból oraz „zniszczenia” jakich
dokonał trening w naszym organizmie. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego
każdego biorącego odżywki nazywa się koksem?? Ja brałem odżywki przed i po
treningu aby mój organizm codziennie w 100% był przygotowany na ogromną pracę
jaką miałem wykonać na treningu, aby po przebiegnięciu 200m w czasie 21s
wszystkie mikro włókienka w moich mięśniach odbudowały się z dostarczonego
białka. Abym spokojnie mógł wstać
drugiego dnia i bez obaw mógł pójść na trening.
Wracając do endorfin, kiedyś mój trener powiedział mi, że są osoby,
które po zakończonej karierze popadają w alkoholizm lub w stany alkoholowe.
Dzieje się tak kiedy organizm tak mocno uzależnił się od endorfin, że nie może
żyć bez nich. Na pewno dużą rolę w tym odgrywa silna wola człowieka, jeżeli nie
chcę nie pije, proste.
Ja mogę się przyznać bez bicia marzyłem zawsze po mega
treningu lub zawodach o zimnym piwie. Oczywiście muszę tutaj zaznaczyć, że
wiedziałem kiedy mogę się napić a kiedy nie. Co sprawiało , że tak bardzo
chciałem napić się piwa?? Jest kilka czynników tego. Poświęcając się dla sportu odmawiałem sobie wiele
razy różnych uciech takich jak imprezy, wypady na miasto ze znajomymi itp. Okres mojego trenowania przypadał gdy
miałem 18-28 lat, więc sami widzicie, że to taki cudowny okres w życiu. I gwoli
ścisłości tego co przeżyłem na bieżni
nie zamienił bym nigdy na nic innego. Ja jako lekkoatleta, sprinter
trenowałem 6 razy w tygodniu po średnio 2h, na obozach było to dwa razy dziennie,
więc uściślając było to 300 treningów w roku, razy 10 lat, razy 2h. Więc na
ciężkiej pracy spędziłem 6000h czyli 250dni. I dlatego musiał być moment w
którym, trzeba było o tym zapomnieć.
Ciekawą sprawę poruszył kiedyś fizjoterapeuta z mojego klubu, który mówił, że
po ciężkim treningu najlepiej wypić dwa piwa, ale trzeba to zrobić o 5 rano i
pójść spać dalej. Zawsze dążyłem w moich
treningach do jak najlepszej neutralizacji kwasu mlekowego z mojego organizmu.
Aby uświadomić wam co za tym się kryje, podam przykład drastyczny. Gdyby przetoczyć moją krew po mocnym treningu
wytrzymałości szybkościowej zwykłej osobie, zmarła by od razu na zawał serca.
Organizm radzi sobie z tym u wytrenowanej osoby. Śmieszy mnie podejście kilku niby znawców od
biegania rekreacyjnego, którzy wmawiają ludziom, że piwo to ich wróg a jedynie
mogą sobie pozwolić na piwa bezalkoholowe, które też są pyszne. I w taki sposób
zniechęca się ludzi, bieganie to pasja, radość a nie liczenie co mogę a czego nie
mogę. Chyba, że chcemy zrzucić dużą ilość kilogramów to wtedy się zgodzę. Pewna dietetyczka
obliczyła kiedyś, że stosunek kalorii ,które spalamy na treningu profesjonalnego lekkoatlety z ilością kalorii
jakie dostarcza z jego żywieniem i odżywkami wynosi -4000 kalorii. Ktoś powie jak to możliwe,
minus?? A jednak, dlatego tak ważne branie jest odżywek aby straty kalorii w
organizmie zastępować miksem białkowo-węglowodanowym. To też sprawia, że mogliśmy sobie pozwolić na
ciężkie jedzenie, słodycze i piwo bez żadnych konsekwencji. Oczywiście wszystko
w umiarze.
Ostatnią, rzeczą jaką chce poruszyć to mit, że piwo
wypłukuje odżywki i wszystkie dobre rzeczy z naszego organizmu. To nie prawda,
ponieważ jedno czy dwa piwa pogonią nas do łazienki max 2 razy więc straty będą
praktycznie nie odczuwalne. Po za tym pamiętajcie, alkohol sam z siebie nie
wypłukuje odżywek, zatrzymuje tylko ich metabolizm w organizmie do momentu
całkowitego pozbycia się go z organizmu. Dlatego nie ma nic lepszego na kaca
gdy się go już ma, jak aktywność fizyczna, która przyśpieszy utlenienie się
aldehydu octowego z naszego organizmu.
Mogę wam podać jako ciekawostkę, że w 2004 roku podczas
kontroli antydopingowej aby przyspieszyć proces przekazania próbki mój trener
kupił mi piwo. Wypiłem je ochoczo po zdobyciu Wicemistrzostwa Polski. Wtedy
było to dozwolone i stosowane, teraz jest zabronione.
Więc jak znacie jakiś profesjonalnych sportowców to nie
obrażajcie się na nich jak odmówią wam pójścia na piwo tylko powiedźcie, że
podziwiacie to co robią i poczekacie na moment
w którym będą mogli się go napić,
a uwierzcie mi czekają na to nie raz mocniej
niż Wy.
Ja teraz w tygodniu średnio pije 3-4 piwa często na pół z
moją ukochaną lub bratem czy to czyni mnie podatnym na alkohol?? Nie mi to
oceniać…
Przy treningu nie lepiej sprawiłoby się bezalkoholowe? chodzi w końcu o ugaszenie pragnienia, elektrolity, wartości odżywcze a nie o procenty. Rozumiem, że chodzi o przejemność, ale znam parę dobrych marek bez %, które smakują jak piwo, wierz mi, choć brzmi to dziwnie :)
OdpowiedzUsuńPragnienie gasiłem wodą lub napojami izotonicznymi :) Żonę chcemy mieć najpiękniejszą, a nie tą mniej urodziwą, a to też kobieta. Z piwem jest tak samo :)
Usuń