Z braku
wolnego czasu musiałem odłożyć warzenie piw, jednak nie oznacza to, że z tym
skończyłem. Z tego też tytułu postanowiłem urozmaicić swoją wiedze na temat
wyrabiania napojów alkoholowych i tak powstały cydry, o czym pisałem tutaj, a
ostatnio postanowiłem zrobić swój pierwszy miód
pitny.
Dzięki znajomemu zagłębiłem się w książce „Miodosytnictwo, czyli sztuka przerabiania miodu i owoców na napoje” dr. Teofila Ciesielskiego oraz w książce „Domowy wyrób win” Jana Cieślaka, gdzie poznałem tajniki wyrobu miodu.
Dodatkowego
kopa dodały jeszcze odcinki o domowym miodzie pitnym vlogera Jerzego
Mackiewicza, który prowadzi bloga Sok z Jednorożca oraz informacje uzyskane od
Michała Saksa, piwowara, blogera (michalsaks.com), miodosytnika pasjonaty - jego
miód o nazwie Sambuci Flos wygrał w kategorii Metheglin oraz zdobył nagrodę
BEST OF SHOW przyznawaną najlepszemu trunkowi całego konkursu na MAZER CUP
INTERNATIONAL 2010 największym i najbardziej prestiżowym konkursie miodów
pitnych na świecie.
Dzięki znajomemu zagłębiłem się w książce „Miodosytnictwo, czyli sztuka przerabiania miodu i owoców na napoje” dr. Teofila Ciesielskiego oraz w książce „Domowy wyrób win” Jana Cieślaka, gdzie poznałem tajniki wyrobu miodu.
zdjęcie pochodzi ze strony webkupiec.pl |
Przejdźmy
jednak do najważniejszego, czyli jak powstaje miód pitny. Pierwsze co musiałem
zrobić, to zakupić miód. Postanowiłem, że będzie to miód pitny wielokwiatowo-gryczany
i, że będzie to trójniak. Jako, że sezon na miody jeszcze się nie zaczął, a raczej
dopiero się zaczyna (podobno pszczoły szybciej zaczęły w tym roku zbierać
nektar, więc jest szansa, że w tym roku miodu będzie więcej) uruchomiłem
znajomości i udało mi się zdobyć 0,9 litra miodu gryczanego oraz 1,6 litra
miodu wielokwiatowego. Kolejna ważna rzecz to balon, którego koszt wynosi ok.
75 zł za 10 litrowy albo ok. 100 zł za 15 litowy, więc warto popytać kogoś czy
ma, bądź udać się na giełdę (taki bazar, rynek) i poszukać taniej. I tutaj
znowu miałem szczęście bo z pomocą przyszła rodzina.
Kolejna
ważna rzecz to oczywiście drożdże. Ja użyłem drożdży IOC EFFICIENCE. Dodatkowo
pożywka dla drożdży, tutaj w ruch poszedł Activit. Do swojego miodu użyłem
również przypraw takich jak goździk i cynamon. Ma to dodać przyjemne nuty
korzenne i przy okazji zakryć niektóre wady (jeżeli takie powstaną). Oczywiści
miód musi być zakwaszony i tutaj użyłem kwasku cytrynowego (ok. 30 g na 10
litrowy nastaw). Ostatni składnik to woda. Przy trójniaku jest to 2:1. Ja
użyłem kranówki (prezydent miasta na ostatniej konferencji powiedział (tak mu
napisali), że kranówka u mnie w mieście jest lepsza niż niektóre wody, które
można kupić w sklepie).
Mam już
surowce i balon, czas na realizacje pierwszego miodu. Są dwie metody realizacji
miodu: z gotowaniem i bez gotowania. Przy pierwszej metodzie powstaje miód sycony,
czyli realizacja miodu jest bardziej przewidywalna i mamy tutaj mniejsze ryzyko
skażeń bakteryjnych. Przy drugiej metodzie mamy miód niesycony, czyli miody są
bardziej aromatyczne ale również są bardziej narażone na infekcje. Jeżeli
jednak mamy sprawdzonego pszczelarza i wiemy, że miody są oczyszczone nie bawmy się w gotowanie. Ja tak zrobiłem i
zaoszczędziłem tym samym trochę czasu. Jedynie co zrobiłem, to podgrzałem wodę
i włożyłem do niej słoiki z miodem aby łatwiej je wyjąć i wymieszać z wodą.
Sposób
realizacji był następujący: najpierw umycie i dezynfekcja balona i
fermentatora, wlanie rozpuszczonego miodu z wodą do balona, dodanie przypraw,
pożywki, kwasku cytrynowego i drożdży. Wymieszanie, zatkanie korkiem z rurką
fermentacyjną (do rurki wlewamy trochę wody tak żeby umożliwić cyrkulację
powietrza tylko w jedną stronę) i gotowe.
Bańka
została postawiona w zaciemnione miejsce i fermentuje sobie spokojnie.
Fermentacja powinna trwać do miesiąca czasu, a później należy miód zlać znad
osadu i zostawić dalej do leżakowania na kolejne miesiące. Mówi się, że
trójniak jest już dobry po 3-4 miesiące po uruchomieniu fermentacji, ale to
zależy od Ciebie, czy uznasz, że już nadaje się do smakowania. Ale to już inna
historia.
Nigdy nie próbowałem miodu domowej roboty, a bardzo jestem ciekaw smaku. Koniecznie będę musiał wziąć się za zrobienie własnego miodu:)
OdpowiedzUsuńRobię miody i wina miodowe ponad dwa lata. Miód to bardzo wdzięczny pokarm dla drożdży, oczywiście niegotowany dobry robiony na czysto (sterylizacja sprzętu np wrzątkiem[wpierw gorącą a później wrzątkiem]). Żadnych dodatków :D Tylko miód woda mineralna i drożdże, mieszane w butli metodą "usiądź przy butli i mieszaj na ziemi by oszczędzić kręgosłup ;)" Teraz leci dwójniak i trójniak w butlach 5litrowych. Trójniak czyli jedna część miodu 1,2l i trzy części wody 3,6l i łyżeczka suszonych drożdży do wina, bardzo spokojny nastaw nie pieni się jak wino, szybko startuje. Dobre już po miesiącu od zlania znad osadu (czyli po dwóch od startu) ale to za szybko, pełny bukiet to pół roku (może być w dużej butli byle bez osadu). Drożdże w przyrodzie są prawie wszędzie, są również bakterie które fermentują. Pewno kiedyś drzewo pękło i deszcz napadał do ula, pszczoły odleciały a po kilku miesiącach człowiek szukający miodu znalazł Taki Miód i się zakochał ^ Można normalnie zrobić Miodana czyli musujący miód, wystarczy nie zabijać drożdży i zakorkować w porządnych butelkach (a nawet zakapslowanych po piwie w lodówce) i trzymać poniżej 18 a najlepiej poniżej 15 stopni. I drugi dwójniak czyli jedna część miodu 1,6l i dwie części wody 3,2l, Jeśli robić dwójniak to dać mu rok i dobrą okazję ^ Też jestem za zlewaniem po miesiącu znad osadu do drugiej butli. Przyprawy to kwestia gustu ^ Miód Mead Miodan Meadan ^ Zdrówko!
OdpowiedzUsuń